niedziela, 1 marca 2015

Quartus. Koszmar na jawie

Nick siedział na łóżku i słuchał muzyki przy okazji podczytując książkę, gdy mama wpadła do jego pokoju. Chłopak zsunął słuchawki na szyję i spojrzał na kobietę pytająco.
– Wołałam cię – zakomunikowała patrząc na syna karcąco. – Ktoś do ciebie przyszedł. 
Nick zmarszczył brwi i skinął głową. Nic już nie mówiąc odrzucił słuchawki i książkę na stolik nocny po czym ruszył na dół zobaczyć co się stało. Czyżby Jason? Ale on nawet nie wiedział, gdzie mieszka Nick.
Wszystko stało się jasne, gdy zobaczył Ellie siedzącą na fotelu w salonie. Dziewczyna mięła w rękach rąbek swojego szarego swetra i przygryzała wargę. Gdy tylko dostrzegła, że ma towarzystwo zerwała się na równe nogi i uśmiechnęła krzywo.
– Cześć, Nick.
Chłopak zmarszczył podejrzliwie brwi, ale mimowolnie pokiwał głową. 
– Może przejdziemy się? – zaproponowała patrząc niepewnie na panią Johansson krzątającą się po kuchni. – Powinniśmy chyba o czymś pogadać.
Nick wziął urywany oddech. Czyżby Ellie miała na myśli to co się wydarzyło w szkole? Możliwe, aby już do niej dotarły wieści o śmierci Ricka i teraz chciała wydusić z niego jak to możliwe że zobaczyła umarłego?
– W porządku – odpowiedział wbrew wszystkim za i przeciw. 
Ruszył do przedpokoju, a Ellie podążyła za nim. Nick szybko wsunął na nogi buty i zarzucił skórzaną kurtkę.
– Idziemy na spacer. Wrócę za dwadzieścia minut – krzyknął jeszcze do mamy i nie czekawszy na odpowiedź wyszedł z domu przepuszczając w drzwiach koleżankę.
Ruszyli chodnikiem w milczeniu. Oboje trzymali ręce w kieszeniach i nie patrzyli na siebie. Żadne z nich nie miało odwagi odezwać się pierwsze.
Nick kątem oka spojrzał na Ellie i musiał stwierdzić, że jest ona bardzo ładna. Miała lekko opaloną cerę, a do tego ciemne włosy i zielone, niemal kocie, oczy oraz malinowe usta, które teraz miała wywinięte w podkówkę. Ubrana była w zniszczone dżinsy, te same, w których nic widział ją dnia jej wprowadzki do domu naprzeciwko, i szary sweter bez zapięcia. Nick musiał stwierdzić, że biła od niej jakaś taka poświata – jakby aura. Może było to głupie, ale Nick zaczynał powoli przestawać wierzyć w to, że cokolwiek jest niemożliwe. Przecież dziś zobaczył swojego zmarłego brata!
I już trochę zaczął się przyzwyczajać do tej myśli, choć nie zobaczył Ricka od czasu pobytu w tamtej toalecie wiedział, że to nie był wyłącznie wymysł jego fantazji. W końcu Ellie też to zobaczyła! 
Nie wiedział jednak czy z tego akurat powinien się cieszyć…
– Nick, muszę ci coś powiedzieć – wydusiła wreszcie z siebie Ellie przystając.
– No to mów – Nick stanął naprzeciwko niej i skinął głową.
– Pamiętasz nasze małe spotkanie w toalecie? – zarumieniła się trochę spuszczając głowę. Potaknął. – Widzisz… ja, tak jakby… wierzę ci – wam. – uniosła spojrzenie ponownie na Johanssona i uśmiechnęła się blado.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – chłopak zmarszczył czoło niepewnie.
– Wiem, że może to zabrzmieć jak szaleństwo, ale ja wierzę w to, że twój bliźniak nie żyje. Nazywał się Rick, tak? – Nick pokiwał głową z wahaniem. Nie był pewny czy chce wiedzieć dokąd ta rozmowa zmierza. – Bo widzisz, Nick, ja tak jakby… mogę widzieć umarłych.
Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
– Ja-k? – wydukał z zaschniętym gardłem.
Ellie nadal na niego nie patrzyła.
– Nie wiem, ale od kiedy pamiętam widzę umarłych i tak jakby moim zadaniem jest im pomagać przejść do Krainy Śmierci ze świata Pomiędzy. Pomagam im dokończyć niedokończone sprawy i dzięki temu dusze mogą odejść w spokoju – spojrzała na niego z nadzieją, że zrozumiał. Ale Nick miał już tak namieszane w głowie, że zaczynał wątpić w istnienie wiewiórek.
– Wiesz, że to brzmi dość wariacko?
Ellie uśmiechnęła się ironicznie.
– A to, że widzisz Ricka nie jest wariactwem? – odcięła się.
Nickowi opadły ramiona. Przetarł dłońmi twarz i spojrzał niepewnie na koleżankę.
– Możliwe, że zwariowałem i właśnie jestem w drodze do psychiatryka, ale… pomińmy to. Podsumowując… Ja zobaczyłem dziś swojego martwego brata, a ty na co dzień widzisz duchy i pomagasz im umrzeć do końca? Nic mi nie umknęło?
Ellie pozwoliła sobie na delikatny półuśmieszek.
– Nie, Nick. Sądzę, że dobrze wszystko ująłeś.
– Okej, ale dlaczego akurat mi to mówisz? – rozłożył ręce.
– Ponieważ jesteś pierwszą osobą, jaką spotkałam w życiu, która także widzi zmarłych… No, zmarłego. Ale to też się liczy. Nie wiem kim jesteś, ale nie jesteś taki jak ja. Widzisz tylko swojego brata, a nie każdego ducha. – Ellie wzięła głęboki oddech i wyrzuciła z siebie. – Mogę ci pomóc. Mogą pomóc Rickowi jeśli odważysz mi się zaufać i powiesz całą prawdę.
– Powiemy – Nick podskoczył słysząc za plecami znajomy głos. Po chwili u jego boku pojawił się bliźniak. – Mam dość wiszenia Pomiędzy. Wcale mi się to nie podoba.
Nickowi zabrakło tlenu. Wszystko to działo się w zbyt zastraszającym tempie.
– Mam dość – warknął i zaczął iść szybkim krokiem w stronę domu.
– Nick! – zawołała za nim Ellie i zaczęła biec. Złapała go za ramią i obróciła w swoją stronę.
– Czego? – syknął chłopak patrząc na dziewczynę ze wściekłością.
– Rozumiem, że dla ciebie to wszystko jest nowe… I przerażające. Ale ja musiałam to znosić przez całe życie. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię spotkałam. Teraz już nie jestem jedyną, która widzi duchy. Może to samolubne, ale tak jest. I musisz się z tym pogodzić.
Nick przymknął oczy i potarł skronie palcami.
– Okej, niech będzie – mruknął pod nosem. – Więc możesz pomóc mi i zrobić tak, aby wszystko wróciło do normy. Aby Rick naprawdę umarł…?
Ellie popatrzyła ponad ramieniem Nicka na jego brata, który właśnie opierał się o słup. Chłopak uśmiechnął się smutno i pokiwał głową.
– Tak, mogę tego dokonać – zgodziła się dziewczyna. – Wiele razy pomagałam duchom przedostać się do Krainy Śmierci i mam nadzieję, że i tym razem mi się uda. Jednak i ty i Rick będziecie mi musieli pomóc. Najpierw trzeba odkryć powód dla jakiego Rick jest Pomiędzy. Dlatego musicie powiedzieć mi całą prawdę o sobie, nawet tę najmroczniejszą, bo wszędzie może kryć się powód. Jasne?
Rick przytaknął i położył dłoń na ramieniu brata. Tamten spojrzał na niego i potrząsnął głową jakby samemu nie dowierzając w to co się dzieje.
– To kompletne wariactwo, ale zgadzam się. Chyba czas się wyspowiadać.

***

Nick, Rick i Ellie wrócili do domu Johanssonów i zaszyli się w pokoju chłopaka. Na szczęście udało się uniknąć konfrontacji z mamą, bo zostawiła karteczkę, że razem z Carly pojechała do supermarketu po zakupy. 
Cała trójka usadowiła się na łóżku. I chłopcy zaczęli opowiadać. Oczywiście pierwszym o czym wspomnieli było to, że gdy Rick jeszcze żył mogli rozmawiać ze sobą telepatycznie, a jeśli chcieli potrafili też czytać w myślach innym ludziom. Zmarły brat stracił tą umiejętność po śmierci, ale Nick nadal mógł czytać myśli innych, ale rzadko korzystał z tego daru.
Ellie przysłuchiwała się wyjaśnieniem w skupieniu i w którymś momencie pstryknęła palcami.
– Kiedyś coś takiego czytałam…
Popatrzyli na nią w oczekiwaniu na wyjaśnienia.
Ellie wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
– Posłuchajcie, gdy byłam mała zaczęłam widzieć już duchy. Opowiadałam rodzicom o jakichś ludziach, którzy jedli ze mną podwieczorki i opowiadali mi bajki na dobranoc. Rodzice myśleli, że to zmyśleni przyjaciele, ale im byłam starsza tym mocniej komunikowałam, że widzę coś czego oni nie. W końcu wysłali mnie do psychologa. Miałam wtedy siedem lat. I wreszcie zrozumiałam, że powinnam trzymać język za zębami, bo tylko ja ich widzę. Im robiłam się starsza tym bardziej podejrzane się to robiło i starałam się dociec prawdy co ze mną nie tak. Dlaczego ich widzę. Przekopywałam Internet, plądrowałam księgarnie i biblioteki, aż wreszcie wpadłam na jedną starą książkę z 1699 roku. Napisał ją mężczyzna, który był odpowiedzialny za palenie czarownic w Salem. Ale nie było w niej mowy tylko o czarownicach. Pisał o wszystkich dziwnych istotach jakie napotkał na swojej drodze. Sam był jednym z nich. Widział umarłych dokładnie tak jak ja. Nazwał siebie Milczącym, ponieważ w ciszy pomagał zbłąkanym duszom. Przeglądając raz tę książkę natrafiłam na wzmiankę o czymś co nazywało się… Virdenis – tak mi się wydaje. Inaczej znaczyło to po prostu Bracia Krwi. Było tam coś o tym, że słyszą swoje myśli, ale nie pamiętam wiele więcej. Musiałabym poszukać tą książkę.
Nick, który przysłuchiwał się w skupieniu opowieści Ellie odchrząknął i stwierdził:
– Więc sądzisz, że nie jestem człowiekiem?
Ellie popatrzyła na niego unosząc jedną brew z pobłażaniem.
– To, że jest się Virdenis czy Milczącym nie oznacza, że utraciło się człowieczeństwo. To czarownice są mniej ludźmi niż my. A właściwie… nie jestem nawet pewna czy dobrze dedukuję. Poszukam tę książkę i jutro wam powiem coś więcej w szkole, w porządku?
Bliźniacy pokiwali głowami uśmiechając się. 
– Okej, a teraz lepiej będzie jak już wrócę do domu, bo rodzice zacząć się martwić – stwierdziła wskazując na swój dom.
– Ja też na razie znikam – zakomenderował Rick. – Muszę się trochę przespać. Kto by pomyślał, że martwi też sypiają? – wywrócił oczami i rozpłynął się w powietrzu.
Ellie i Nick popatrzyli po sobie. Chłopak wzruszył tylko ramionami i wstał w celu odprowadzenia koleżanki. Gdy już stali na dole przy drzwiach dziewczyna zagadnęła Nicka z uśmiechem.
– Fajny masz pokój, wiesz?
Nick pokręcił głową odwzajemniając uśmiech.
– Wygląda jak graciarnia.
– Musiałbyś zobaczyć jak wygląda mój. Od razu byś to odszczekał.
Oboje roześmiali się w głos, lecz po chwili spoważnieli. Ellie zagryzła wargę.
– Wiesz, że nie chciałabym, abyś myślał o mnie w kategoriach istoty nadprzyrodzonej… Jestem też człowiekiem, przeprowadziłam się tu i chcę także znaleźć nowych przyjaciół, więc… Mam nadzieję, że mnie nie skreślisz ponieważ jestem dziwna.
Nick zachichotał.
– Przez całe życie żyłem dzieląc głowę z bratem. Uwierz, że zaakceptuję to wszystko szybciej niż normalny człowiek. A w ogóle… dziwność jest fajna – uśmiechnął się zadziornie do Ellie, która zareagowała na to rumieńcem.
– To… – odchrząknęła znacząco. – Do zobaczenia jutro w szkole.
– Mogę po ciebie skoczyć i razem pojedziemy – zaoferował niby od niechcenia.
Ellie uśmiechnęła się i skinęła głową.
– Cześć.
– Ta… Cześć – odparł Nick opierając się o framugę drzwi i patrząc jak Ellie znika za drzwiami swojego domu. 
Uśmiechnął się nieco.
– Może nie będzie tak źle – mruknął sam do siebie widząc nadjeżdżający już samochód mamy. Gdy tylko zaparkowała go na podjeździe Nick rzucił się, aby pomoc dziewczyną wnieść do domu zakupy.

***

Nick poczuł zapach wieczornego powietrza. Zmarszczył brwi patrząc pod nogi. Jechał na desce. Co więcej – jechał na desce tyłem. Spojrzał niepewnie przed siebie i dostrzegł uśmiechająco się szeroko twarze Carly i Ricka. Klaskali mus.
Nick poczuł dziwaczne déjà vu. Instynktownie obrócił się znów przodem do kierunku jazdy. Deskorolka jakby sama zahamowała. Nagle zza zakrętu wynurzył się czarny lincoln z błyszczącym w świetle lamp ulicznych lakierem. Przednia szyba była przyciemniona przez co Nick nie mógł dostrzec kto prowadzi. Ale ten ktoś ewidentnie nie zamierzał za szybko hamować. Zaczął dopiero wtedy, gdy było pewne, że nie może zdążyć powstrzymać katastrofy.
Nick poczuł jak zderzak wzbija mu się w miednicę. Następnie stracił grunt pod nogami i siła uderzenia odrzuciła go do tyłu. Poczuł jak upada na asfalt głowa uderzyła w ziemię. Ten okropny chrzęst pękającej czaszki. Ale Nick nadal był świadom.
Nie mógł poruszać żadną kończyną, ale wiedział, że tam jest. Poczuł dotyk czyjejś ręki, a gdy spojrzał w przód zobaczył Ricka ze łzami w oczach, powtarzającego w kółko jedno słowo:
Nie, nie, nie, nie, nie…
Nick starał się coś powiedzieć, ale żadne słowo nie chciało wydostać się z jego gardła. Był słaby i bezwładny. Patrzył jak jego brata odciągaj jakieś ramiona. Czuł okropną pustkę. Spróbował mu przekazać w myślach, że wszystko w porządku, ale napotkał opór.
Poczuł dotyk. Ktoś go podniósł, przeniósł na nosze i nakrył czarnym brezentem. 
Nick chciał się szarpać. Musiał stamtąd wyjść i iść do Ricka. Uspokoić go, że to nic takiego, lecz… Nie potrafił.
Nagle poczuł jak się unosi. Zaczął lecieć do góry, wciąż do góry. Po chwili ujrzał całe Hex Hill z lotu ptaka. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, który zaraz jednak zniknął. Dział ciało przykryte czarnym brezentem wnoszone do karetki i Ricka, który wyrywał się policjantom. 
I dotarło do niego co to wszystko znaczyło. Umarł. On widział swoją własną śmierć. Nie, nie swoją, śmierć Ricka. Oni zamienili się miejscami…

***

Nick zerwał się z łóżka dysząc ciężko. Cały był zlany potem, a pidżama przyklejała mu się do ciała. Złapał się za głowę i potarł dłońmi skronie. 
– To tylko sen – wyszeptał jakby chcąc przekonać samego siebie.
Wcale mu się nie podobało, że śnił o wydarzeniach tamtej nocy. Już nie raz mu się to zdarzało w ciągu pierwszego miesiąca, ale nigdy nie zamienił się z Rickiem miejscami. To było okropne widzieć swojego brata w takim stanie jak on znajdował się wtedy. Właściwie niczego z tego nie pamiętał, ale Carly i mama tłumaczyły mu jak zachowywał się po tym jak policjantom udało się go odciągnąć do od ciała Ricka.
Nick potrząsnął głową chcąc wyrzucić te obrazy z pamięci. Odrzucił kołdrę i na palcach przemknął do łazienki. Zdjął przemoczony potem T-shirt i wrzucił go do kosza na brudną bieliznę. Następnie odkręcił kran i nabrał nieco wody w dłonie. Obmył całą twarz i opierając się o zlew spojrzał na swoje oblicze.
Wyglądał jak przerażony jelonek, który stoi pośrodku drogi gapiąc się na światła auta, które zaraz go potrąci. Przetarł dłońmi twarz i odetchnął kilka razy głęboko starając się wyrównać oddech. Schylił się do kranu i napił trochę wody namaczając nieco wysuszony na wiór język.
Sięgnął po ręcznik i przetarł twarz, a gdy ponownie spojrzał w lustro z jego gardła wydobył się zatrważający krzyk.
Ktoś napisał na lustrze:
To powinieneś być ty.
I te słowa… One były wypisane krwią.



Buenos días!

Trochę przeciągnęłam dodawanie rozdziału, bo nie byłam go pewna. W końcu zaczęłam pisać od początku, po czym stwierdziłam, że wcześniejsza wersja była lepsza. Koniec końców zostawiłam początkowy scenariusz, ale całkowicie zmieniłam treść. Sądzę, że wyszło na lepsze. Druga część ze snem wydaje mi się nieco bardziej udana... Wciąż mam jednak wrażenie, że coś jest nie tak, ale jakbym miała z nim dłużej walczyć to chyba by mnie pokonał >.< 
Tak więc: jest jak jest. Teraz możecie chwalić, rugać, krzyczeć i bić. Macie wolne pole do popisu! ;p

Pozdrawiam, Jessabelle ;*